Zdarzyło się błyskawicznie. Około 18:20 wbiegła Zuzanna i zawołała: "Tato, zobacz! Na dworze dzieje się coś dziwnego!". Złapałem aparat i wybiegłem przed dom. Niebo jasne zamykać zaczęła gęsta ołowiana chmura podobna do dymu. Przesuwała się szybko znad gór. Zerwał się wicher, przyginając do ziemi drzewa. Wściekłe podmuchy porywały wodę ze zbiornika i unosiły ze sobą. Nie odważyłem się oddalić od drzwi wejściowych. Zdjęcia zrobiłem z pod dachu murowanego domu mając w zasięgu ręki klamkę. Wszytko to trwało nie dłużej niż pół godziny. Zaraz potem przejaśniało, słońce oświetliło mokre krajobrazy, złotem pociągnęło po polach. Zachód był krwawy. W telewizji mówili, że kilka osób zginęło.
Chcesz oglądnąć galerię?
Znaleźć miejsce na mapie?
>>> Kliknij więcej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz